Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Kochani, pragnę się z Wami podzielić moją wielką radością, jaką wspaniały Bóg pozwolił mi doświadczyć podczas ostatnich Wieczorów Uwielbienia.
Już podczas rozpoczęcia mszy świętej, na samym jej początku, Bóg dał mi odczuć swoją obecność. Jego miłość otaczała nas wszystkich. W trakcie czytania Słowa Bożego, które bardzo uwielbiam i było mi dane je głosić, czułam jak moje serce również przepełnia Boża miłość. Słowo Boże jest dla mnie wielką radością, gdyż jest celem, do którego moje serce i dusza nieustannie wyrywa się z tęsknoty za Tym, do którego należę i w którym pokładam wszelką moją nadzieje i ufność. Słowo Boże jest moim drogowskazem i światłem w mojej ziemskiej wędrówce, dzięki której poznaję sens wszystkich moich trudności i pragnień.
Gdy zaczęłam czytać czytanie stało się coś cudownego, poczułam wielką świadomość tego, co wypowiadam, poczułam wielką moc Bożą we mnie. W moim sercu pojawiła się pewność, radość, pokój, wzruszenie i wielka wdzięczność Bogu za Syna Bożego, za Jego miłość do nas wszystkich. I gdy tak stałam i czytałam Słowo Boże, czułam, jak każde słowo, które wychodziło z moich ust, przenikało mnie całą. Byłam pewna tego, co czytam, każde słowo tętniło życiem, ponieważ ono było prawdziwe, było przepełnione mocą Ducha Świętego. Czułam, jakby sam Jezus Chrystus chciał upewnić nas i przekazać nam dobrą nowinę.
Pragnęłam z całego swojego serca, aby każdego obecnego tu na tej Eucharystii przeniknęła właśnie ta pewność Jezusa Chrystusa, aby go umocniła, dodała nadziei, radości i zapewniła, że tylko w Jezusie Chrystusie naszym Zbawicielu jesteśmy już zwycięzcami, gdyż tylko przez Niego możemy otrzymać życie nowe – życie wieczne, że nie mamy się niczego bać, ponieważ On jest.
Wspaniały jest nasz Bóg, On pragnie dla nas nowej sytuacji i głębokiej świadomości tego, że jesteśmy Jego dziećmi i nie mamy lękać się niczego. Czasem zdarza się jednak, że Bóg porusza nasze obawy po to, aby zwrócić naszą uwagę na siebie, aby pokazać, że człowiek sam w sobie jest słaby i niestety potrafi się chwiać. Dlatego Jezus Chrystus umacnia nas sobą i przekazuje dobrą nowinę, że już dawno zostaliśmy odkupieni Jego świętą Krwią, że to On jest bramą do Królestwa Niebieskiego, że to On jest nasza drogą, prawdą i życiem, że to On jest największym skarbem, jaki mogliśmy otrzymać w dziedzictwie dzieci Bożych. Tylko w Nim stajemy się w pełni szczęśliwi i możemy kosztować odrobiny nieba już tu na ziemi, jeśli tylko tego zapragniemy.
Przez cały czas trwania Wieczorów Uwielbienia czułam, jak moje serce i dusza wyrywa się do naszego Boga, pragnie trwać w Nim jeszcze głębiej i mocniej, aby zjednoczyć się z Nim i oddać Mu cześć i chwałę taką, na jaką zasługuje nasz Zbawiciel, nasz Bóg i Król. I takim ukojeniem dla mnie była chwila, w której każdy mógł powiedzieć to, co Bóg mówi w jego sercu…cudowne zatracenie się w miłości Bożej.
Boża miłość jest cudowna. To ona jest w nas potęgą we wszystkich naszych przeciwnościach i radościach, to ona wszystko przezwycięża. Jestem dumna, że mam tak wspaniałego Tatę w niebie, że ja jestem Jego dzieckiem, że On mnie kocha, a ja kocham Jego. Cieszę się, że to On właśnie mnie prowadzi za rękę, cieszę się, że to ja jestem od Niego zależna. On ochrania mnie przed wszelkim złem i otula mnie swoją miłością.
W czasie osobistego błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem było mi dane bardzo odczuć właśnie tą wielką zależność od naszego Pana. Gdy klęczałam, czułam wielkie ciepło, które przepływało przez całe moje ciało i otulało mnie sobą. Ono pozwalało mi czerpać siłę z Jego źródła, lecz po chwili poczułam, jakby ktoś chciał mnie skutecznie odciągnąć od mojego Pana i wprowadzić niepokój, zamęt, brak zaufania, rozproszenie. Zlękłam się i przez chwilę poczułam się sama, wszystko we mnie krzyczało i wtedy zrozumiałam, że ja jako ja nie dam rady, jestem słaba, że muszę Bogu w 100% zaufać, bo On czuwa nade mną i nie pozwoli mnie skrzywdzić, bo jestem Jego dzieckiem. Wtedy zawołałam…Jezu ratuj…i upadłam.
Gdy tak leżałam moje oczy ujrzały Kogoś wspaniałego, zobaczyły postać w długiej białej szacie, która zbliżała się do mnie, był nią nasz Zbawiciel Jezus Chrystus, Mistrz wspaniałej miłości. Pochylił się nade mną i z wielką czułością powiedział do mnie…Marto…Marto..
A ja: Tak Panie, ja pragnę, ja pragnę Cię słuchać, co mogę im powiedzieć…
A Jezus z wielką miłością i pokojem oraz uśmiechem na twarzy powiedział: Powiedz im, że ich kocham…
A ja mówię: Tylko tyle…
A Jezus jeszcze bardziej się uśmiechnął, jakbym Go tymi słowami rozśmieszyła i znów powiedział: Powiedz im, że ich kocham. I podniósł swoją dłoń w górę, jakby chciał mi pobłogosławić i poszedł.
Więc drodzy umiłowani w Jezusie Chrystusie, przekazuję Wam te wspaniałe słowa, słowa, które przenikają nasze dusze, nasze życie. Bóg cię kocha takiego, jakim jesteś, tu i teraz, On nie umie powstrzymać się od szukania czasu i miejsca na spotkanie z tobą, nie umie powstrzymać się od dawania nieustannie Ci swojej miłości. Pragnie w całej swojej obfitości wylewać się w twoim sercu i działać cuda.
Obecność żywego Boga i Jego miłości jest najpiękniejszym doświadczeniem w moim życiu. Nie wyobrażam sobie życia bez Niego. On jest najwspanialszym darem, jaki mógł mnie w życiu spotkać. Spotkać Boga żywego, w Nim trwać i dla Niego być. Uwielbiam Go, uwielbiam Jego miłość, która jest cudowna. Każdego dnia pozwala mi czerpać z Jego źródła, karmi mnie nowym oddechem, dodaje mi siły, podnosi mnie, gdy upadnę, dodaje mi odwagi, ożywia mnie, wprowadza pokój i pozwala mi wzrastać coraz wyżej i wyżej. Bóg jest dla mnie wszystkim, a ja niczym bez Niego.
Bądź uwielbiony, Boże, Ty nas uzdrawiasz swoją miłością i wprowadzasz światło i pokój w nasze serca.
Chwała i cześć Bogu Najwyższemu:)