Minął rok, od kiedy Pan zaprosił mnie na ten Wieczór pełen łask, radości i błogosławieństw. Jezus i ja mieliśmy w dniu wczorajszym (pierwszy, powakacyjny WU) swoją pierwszą „rocznicę”. Zawsze przychodzę tutaj z ogromną radością. Dla NIEGO. Jest to czas wyczekiwany, kiedy nic innego już się nie liczy.
To wczorajsze Spotkanie pokazało mi też jakie zmiany poczynił we mnie Jezus przez ten czas. Kiedy przyszłam tutaj we wrześniu ub. roku nie byłam do końca otwarta na to, co sie będzie tutaj działo. Na dodatek miałam problemy ze zdrowiem ale o tym jak doświadczyłam wyjścia z tego, dzięki mocy Jezusa, dałam już świadectwo. Pierwszy Wieczór Uwielbienia spędziłam gdzieś w ostatnich ławkach, obserwując innych, próbując włączyć się duchem i ciałem i sercem we wszystko, co miało oddawać chwałę Najwyższemu. Nie podeszłam nawet do indywidualnego błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem bo uważałam, że nie jest ono dla mnie. Wyszłam wcześniej z kościoła…
Ale każdy już późniejszy Wieczór otwierał mnie bardziej na Jezusa, na wyrażanie radości i uwielbianie GO choćby nawet poprzez wznoszenie rąk. To ON coraz bardziej przybliżał mnie do Siebie. Z ostatnich miejsc ku przodowi.
A wczoraj zaprowadził mnie przed sam ołtarz („Ostatni będą pierwszymi”). Po raz pierwszy tutaj, tak zupełnie stałam przed NIM. Zanim to się stało, stojąc jeszcze w ławce, kiedy trwała modlitwa uwielbienia, powiedziałam do NIEGO w duchu: „Panie Jezu, zawsze to Ty posługiwałeś się innymi by mnie brali za rękę i prowadzili bliżej Ciebie. Bo brakowało mi tej śmiałości, by wyjść. By samemu przyjść do Ciebie. Dziś będę jak Zacheusz, który wspiął się na sykomorę, żeby Cię zobaczyć. Chcę być blisko Ciebie i zrobię wszystko by tak się stało”. I w pewnej chwili zabrałam swoje dwie koleżanki, podeszłyśmy przed ołtarz i stanęłyśmy u JEGO stóp. To, co mnie kiedyś w jakiś sposób blokowało by wyjść do przodu – nie było już tego. Nie było jakiejś nieśmiałości… Poczułam, że taka jaka jestem, taka mogę przed NIM stać. I nawet jako pierwsze, ja i koleżanki, otrzymałyśmy później błogosławieństwo.
Niesamowite ile radości można przeżyć jednego wieczoru. Jak Jezus pokazuje nam samych siebie. Jaką drogą z nami idzie. A wszystko to zawdzięczam tylko JEMU – JEZUSOWI. To ON mnie otwiera, ON prowadzi. Ogromnie się cieszę, że mogę tutaj przychodzić. Dziękuję MU za to dzieło, za ten wspólnie spędzony czas i że mogę sie tym podzielić z innymi. Chwała Panu!
Ewa M.