W moim życiu zawsze było miejsce dla Boga. Chciałam być blisko Niego i starałam się żeby tak było. Kiedy ksiądz Marcin powiedział mi o swoim pomyśle, żeby wystawiać dramy bez wahania się zgodziłam. Najpierw jedna drama, druga, w między czasie Droga Krzyżowa, niestety moje życie zaczęło wyglądać nieco inaczej niż bym tego chciała. Kiedyś mój ojciec był inny, normalny, taki jaki powinien być. Niestety coraz mniej obchodziłam go ja, mój brat i mama. Mieszkaliśmy z jego rodzicami za ścianą i z jego bratem za płotem. Od zawsze czułam się gorsza od nich, nie zastanawiałam się dlaczego, po prostu, myślałam, tak ma być. Pamiętam te chwile bardzo dobrze, miałam około 13 lat. Kiedy mama już nie dawała rady to z nerwów, żalu i bólu dosłownie paraliżowało ją. Karmiłam ją, kąpałam, dawałam leki i siedziałam przy niej trzymając ją za rękę kiedy przez wiele godzin gapiła się w ścianę pustym wzrokiem płacząc. Wtedy byłam za mała, nie rozumiałam tego. Potem przyszła choroba ojca, poważna, rano brał silne leki, wieczorem szedł na piwo. Lista chorób będących skutkiem zażywania jego leków zdawała się nie mieć końca. Nie pomagało błaganie, proszenie. Choroba minęła, a ojciec nadal bazował na niej. Zaczął regularnie popijać, tak żeby nikt nie zauważał. Mama widziała, bo znała go jak nikt inny. Do tego dochodziło ciągłe poniżanie mamy ze strony jego rodziny. To doprowadziło do tego, że mama potrafiła zmywać podłogę 4 razy dziennie, żeby pokazać jak dobrą jest gospodynią, przez nich stała się chorą pedantką. Dzień po świętach Bożego Narodzenia mój brat dostał od ojca w szczękę. Maciek ma 14 lat, kawał chłopa z niego, nie da sobie i broni mamę, to ojca wkurzało najbardziej, gdy nie potrafił mu odpowiedzieć w kłótni to reagował agresją. Błagania, wielogodzinne rozmowy w kuchni przy stole, klęczenie przed nim i szantażowanie nie przyniosło skutku. Sześc dni przed moimi osiemnastymi urodzinami wywiązała się kłótnia pomiędzy moim bratem, a matką mojego ojca, o co? O to że mój brat nie chce teraz zaraz poszukać ojcu kluczy do samochodu. Dzwonił 6 razy do własnej matki z pracy. To była chora relacja, skarżył się jej o wszystko, a ona przychodziła z kłótniami. Wtedy Maciek wykrzyczał jej prosto w twarz, że ojciec pije, z domu giną pieniądze, ze miał leki od psychiatry ale przestał je brać. Wyśmiała nas i poszła. Jej syn jest przecież idealny, to my sprawiamy że to jest dom wariatów, tak powiedziała. Potem wyprowadził się do niej i swojego ojca za ścianę. Od tamtej pory minęło dokładnie 87 dni odkąd go nie widziałam. Potem tylko było straszenie, odcięcie telewizji, internetu, ciepłej wody, nasyłanie policji. Tak rozsierdziła ich Niebieska Karta o znęcanie psychiczne, założona przez pedagoga z mojej szkoły. Wyrzucili nas z domu. Byłam w niesamowitej rozpaczy. Rozmowy z Panem Bogiem kończyły się niesamowitą złością na Niego i płaczem. Aż w końcu napisała do mnie Jagoda, której pragnę podziękować z całego serca. Dostałam zaproszenie na rekolekcje. Oczywiście moja odpowiedź brzmiała NIE, ale po namowach księdza Grzegorza zgodziłam się. Muszę przyznać, że zrobiłam to trochę z grzeczności, ale teraz wiem, że zrobiłabym wielki błąd nie uczestnicząc w nich. Nie należę do żadnej Wspólnoty, pojawiłam się tam znikąd, nie wiadomo po co. Z momentem wkroczenia w mury budynku zaczęły się dziać takie małe cuda dla mnie. Niesamowicie oczyszczająca spowiedź, Eucharystia podczas której ciągle płakałam, proroctwo Rafała, które dotyczyło właśnie mnie, modlitwa wstawiennicza Marty, Ewy i Gabrysi i co najważniejsze DAR JĘZYKÓW który mną wstrząsnął. Spotkałam na swojej drodze niesamowitych ludzi, za których dziękuję Panu Bogu. Jak niektórzy przyjechali na Rekolekcje maluchem, a wyjechali z willą z basenem, tak ja wyszłam z ciemnej, mrocznej jaskini na piaszczystą, gorącą plażę pełną Bożej miłości i ufności. Bo teraz wiem, że Bóg mnie nie zostawi i zawsze mogę na Niego liczyć! Chwała Panu!
Magdalena